niedziela, 12 marca 2017

Gumbo - potrawa z Luizjany i "Ja, kochanka"

Pozostaję w klimacie kuchni amerykańskiej i dań jednogarnkowych, które znakomicie smakują po przegryzieniu smaków i odgrzaniu następnego dnia. Gumbo ma tyle odsłon, ile kuchni domowych, w których się je robi (podobnie jak w Polsce bigos, czy sos pomidorowy we Włoszech). Jedno jest pewne - moje gumbo na pewno różni się od tego z Nowego Orleanu, bo tam do tej potrawy dodają owoce morza. Moje gumbo przygotowałam z kurczaka i kiełbasy. Wykorzystałam aromatyczną podsuszoną kiełbasę jałowcową, której Amerykanie na pewno by nam pozazdrościli 😋 Do zagęszczania tej potrawy używa się okry, za którą ja nie przepadam ze względu na kleik, który pojawia się przy obróbce termicznej tego warzywa. Istnieją jednak wersje gumbo zagęszczane w polskim stylu - zasmażką z mąki pszennej. Szczerze przyznam, że następnym razem, gotując gumbo, zrezygnuję z zagęstnika - wolę mocniej odparować sos.





Składniki (na 3-4 porcje):


podwójna pierś kurczaka
pół pętka kiełbasy jałowcowej
cebula
łyżka mąki
3 łodygi selera naciowego
pół czerwonej papryki
pół puszki pomidorów bez skórki lub pół słoika przecieru pomidorowego
płaska łyżeczka nasion fenkułu (kopru włoskiego)
płaska łyżeczka ostrej papryki
pół łyżeczki suszonego oregano
szczypta tymianku
czarny pieprz
sól

  1. Do garnka wlać pół litra wody. Zagotować.
  2. Pierś kurczaka pokroić na kawałki, a kiełbasę jałowcową na plasterki.
  3. Na patelni rozgrzać łyżkę oleju. Wrzucić kurczaka i kiełbasę. Obsmażyć i przełożyć do garnka z gotującą się wodą.
  4. Na patelni po smażeniu mięsa zeszklić cebulę pokrojoną w kostkę. Przełożyć ją do garnka z mięsem.
  5. Na tę samą patelni rozsypać mąkę. Uprażyć, ale nie przypalić. Mąkę przesypać do garnka z gumbo. Wymieszać.
  6. Patelnię przepłukać wodą, podgrzewać, zbierając z niej smak i przelać do garnka z gumbo. Wymieszać.
  7. Do garnka dodać pomidory. Rozdrobnić je łyżką.
  8. Do duszącego się gumbo dodać przyprawy z wyjątkiem soli i pieprzu.
  9. Seler naciowy pociąć na plasterki i półplasterki.
  10. Paprykę pokroić na małe kawałki.
  11. Seler i paprykę dodać do gumbo. Gotować jeszcze 3 minuty.
  12. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Gumbo podawać jako samodzielne danie lub z dodatkiem ryżu czy kaszy.


Kuchnia Ameryki Północnej 2017



















Przygotowując gumbo, idealnie wpasowałam się z lekturą "Ja, kochanka" Karoliny Wilczyńskiej. Podobnie do dania to dość gorąca i pikantna pozycja dla kobiet.

Właściwie akcji w niej niewiele. Jak wynika z treści, około 40-letnia kobieta poznaje pewnego dnia mężczyznę i jeden gest (jedno przytulenie) sprawia, że oboje związują się ze sobą. Książka jest czymś w rodzaju pamiętnika - Kochanka zapisuje w nim swoje doznania i emocje towarzyszące kolejnym spotkaniom z Ukochanym (U.) oraz marzenia z nim związane. Nie dowiadujemy się niczego poza tym, co bezpośrednio dotyczy ich namiętnego związku, którzy oni nazywają miłością. Ja się przed tym powstrzymam, bo miłość jest dla mnie czymś więcej niż to, o czym pisze autorka "Stacji Jagodno".
Kochanka żyje od spotkania do spotkania targana różnymi emocjami:
- zazdrością o ludzi, których spotyka U. i przedmioty, których dotyka;
- strachem, że może ją porzucić i nigdy więcej się z nią nie spotkać;
- nadzieją na kolejne spotkanie, sms lub rozmowę telefoniczną, ale też na wspólne zamieszkanie;
- niepewnością, kiedy nastąpi kolejne spotkanie;
- wiarą, że jest kochana i kiedyś zamieszkają wspólnie;
- złością, że to tylko spotkania;
- namiętnością wybuchającą podczas spotkań;
- żalem zaraz po tym, gdy U. wyjdzie z jej mieszkania.

Dodam, że zwykle spotkania trwają kilkadziesiąt minut, z wyjątkiem jednej wspólnej nocy i 8-godzinną randką. Kochanka wspomina też swoją dawną nastoletnią miłość do chłopaka o równie zielonym spojrzeniu.
W kobiecie jest mnóstwo sprzeczności, począwszy od emocji, które wciąż się zmieniają po różne myśli (np. najpierw czytamy, że odkąd spotyka się z U. zwraca uwagę na strój, by być zawsze przygotowana na niespodziewane odwiedziny U., a kilkadziesiąt stron dalej - że nie ubiera się dla U.).
Może przez to książka jest bardziej prawdziwa co do opisywanych emocji.

Prawdę pisząc, oczekiwałam czegoś więcej. Autorka skupia się na gorącym romansie i emocjach, o których napisałam wcześniej, a ja ciągle miałam wrażenie, że Kochanka jest zwyczajnie wykorzystywana i zabawiana słodkimi słówkami. Nie polubiłam jej, a U. jawił mi się jako zielonooki drań. Denerwował mnie zwrotem "ty wariatko", który pojawiał się bardzo często i nie zawsze tam, gdzie usprawiedliwiałoby go użycie tego zwrotu. Przyznam, że Kochance nawet nie współczułam :( Sama wybrała życie nadzieją i choć próbowała się z tego wyrwać, wystarczyło jedno zdanie U., by do niego wracała.

fiolet

2 komentarze:

  1. Coś mi to przypomina...
    Te sprzeczności, "klapki na oczach" i nie zrozumienie sytuacji.
    Tu Kochanka chyba widzi wszystko w jasnych barwach, idealizuje Ukochanego, choć wcale na to nie zasługuje...
    Ja czytałam inną książkę Karoliny Wilczyńskiej "Ta druga", która wbrew pozorom nie nawiązuje do zdrady, a do roli teściowej w związku małżeńskim.
    http://biblioteczkamagdalenardo.blogspot.com/2015/01/karolina-wilczynska-ta-druga.html
    Ależ się denerwowałam tym, że bohaterka wmawia sobie złe intencje teściowej, która, jestem przekonana, chciała dobrze. Strasznie byłam zdenerwowana czytając tę książkę. Doczytałam ją tylko dlatego, że akurat obowiązywał biały kolor w Grze o kolory!!! Co ciekawe jednak... często wracałam do niej w pamięci i myślę, że zapadnie mi w głowie na lata...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ta druga" czeka u mnie na półce na dogodny moment. Ale przeczytaniu Twoich wrażeń chyba jeszcze poczeka :) Zwłaszcza że mam ochotę na kontynuację Jagodna.

      Usuń

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.