Po przeczytaniu "Znachora" Tadeusza Dołęgi - Mostowicza nie mogłam sobie odmówić przyjemności przeczytania kontynuacji działalności bezinteresownego lekarza, czyli "Profesora Wilczura". Widzowie starego, polskiego kina mogą ją obejrzeć w wersji z 1938 r. W główną rolę filmu Michała Waszyńskiego wcielił się niezapomniany Kazimierz Junosza - Stępowski. Film oparty jest jedynie na motywach powieści, nie jest ekranizacją książki.
Po powrocie do swojej warszawskiej kliniki profesor Rafał Wilczur znów odbywa trudne operacje chirurgiczne i obejmuje dawne stanowiska, z których zrezygnować musi profesor Jerzy Dobraniecki. Niezadowolona z tego stanu rzeczy jest jego żona Nina, zarzucająca mężowi zbyt poddańczą postawę. Wkrótce oboje rozpoczynają kampanię przeciw Wilczurowi, wciągając w nią innych lekarzy z kliniki.
Gdy umiera właśnie operowany przez Wilczura pacjent, znany w szerokim świecie, wzmaga się seria pomówień i intryg. Dobraniecki doprowadza do oskarżenia starszego kolegi o zaniedbania w organizacji pracy kliniki. Wilczur dochodzi do porozumienia z towarzystwem ubezpieczeniowym, w wyniku czego traci klinikę, willę i resztę majątku. Z kłopotami pozostaje sam. Nie ma nawet wsparcia córki Marii, która razem z mężem wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych. Zrujnowany, zaszczuty i złamany psychicznie postanawia wrócić na Kresy do młynarza Prokopa Mielnika. Razem z nim wyjeżdża zakochana w Wilczurze młodziutka doktor Łucja Kańska i dawny znajomy, ekscentryczny pijaczek, Cyprian Jemioł, którego czytelnicy "Znachora" mogą kojarzyć pod nazwiskiem Samuel Obiedziński.
"Profesor Wilczur" nie jest już tak fascynujący jak "Znachor", ale nadal czyta się znakomicie. Przyznam, że dałam się uwieść długim i poliglotycznym monologom Jemioła. Podziwiałam nie tylko znajomość języków, ale również klasyków literatury. A wszystko to połączone z mocnymi przemyśleniami dotyczącymi życia i przeżytych zawodów. A końcowe wytłumaczenie, czego Jemioł szuka w kolejnych butelkach alkoholu, po prostu zbiło mnie z pantałyku.
Powieść oparta jest najpierw na wychodzeniu profesora z depresji i zawodu miastem, a potem w dużej mierze na relacji Wilczura z młodszą koleżanką, zakochaną w mistrzu i razem z nim przeżywającą jego załamanie, a potem inne trudności. Brakuje już tak barwnych postaci jak w części pierwszej (bo prawie wszystkich już znamy), więc książkę czyta się już bez takich porywów jak w części pierwszej.
Mimo wszystko przyjemnie było po raz kolejny poczytać o bezinteresowności, wybaczeniu, empatii, skromności, o wartości rodziny i bliskich, o tradycji itp.
"Znachor" i "Profesor Wilczur" to doskonała uczta dla czytelnika. Polecam!
9/2020 (432 str.)
R |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.