Najczęściej czytanymi postami na tym blogu są przepisy na królika. Znalazło się ich tutaj już kilka. Dziś absolutna moja klasyka. Podejrzewam, że najtrudniejszym krokiem jest znalezienie króliczego mięsa. Podając królika upieczonego według poniższego przepisu i serwując go np. ze szparagami, na które mamy aktualnie sezon, serwujecie danie nie tylko smaczne, ale i zdrowe, odpowiednie w przypadku wielu diet.
Składniki:
tusza królicza
3 łyżki oleju
łyżeczka-dwie soli
pieprz czarny
słodka papryka w proszku
- Tuszę króliczą umieścić na blasze lub (jeszcze lepiej) w naczyniu żaroodpornym z pokrywą. Polać olejem i posypać przyprawami z obu stron.
- Odstawić do lodówki pod przykryciem na całą dobę. W połowie "leżakowania" obrócić mięso.
- Wstawiając królika do piekarnika nagrzanego do 220 stopni C., ponownie odwrócić mięso.
- Piec ok. 1,5 godziny w naczyniu żaroodpornym z pokrywką. W połowie czasu pieczenia odwrócić mięso. Na ostatni kwadrans podwyższyć temperaturę do 240 stopni.
- Królik jest gotowy, gdy mięso odchodzi od kości.
Tak, jak napisałam na początku, aktualnym sezonowym dodatkiem do tego królika są szparagi, np. gotowane na parze i posypane solą morską.
-----
Podobne:
Pieczony królik maślany |
Królik w piwie i miodzie |
Szaszłyki z królika i szparagów |
Ponieważ ostatnio wybrane zachodnie lektury mocno mnie rozczarowały, sięgnęłam po polską literaturę. Wybór padł na zekranizowane niedawno "Moje córki krowy" Kingi Dębskiej. I było warto! Choć nie jest to łatwa lektura.
Książka przedstawia dwa punkty widzenia (podobnie jak w "Irenie" Kalicińskiej i Grabowskiej) na te same wydarzenia widziane oczami i odbierane emocjami dwóch ponadczterdziestoletnich sióstr Marty i Kaśki. Marta jest aktorką w serialu nagrywanym dla telewizji od siedmiu lat. Prywatnie jest osobą samotną i wychowującą (z dużą pomocą rodziców) córkę (studentkę) Zuzię, owoc związku Marty z żonatym i dzieciatym profesorem. Kaśka jest nauczycielką, żoną bezrobotnego i "pierdzącego w stołek" Grzegorza i matką dojrzewającego Filipa, nastoletniego dealera narkotyków, o czym rodzice nie mają pojęcia, a w czym szybko orientuje się ciotka Marta.
Kobiety stają przed problemem ciężko chorej matki (Ewy), która przed długi czas nie może wybudzić się ze śpiączki farmakologicznej. A gdy się wybudza, jest prawie całkowicie sparaliżowana i w dodatku nie można się z nią porozumieć. Chorobę żony bardzo przeżywa mąż (Tadeusz), który w pewnym momencie sam zostaje hospitalizowany ze względu na równie ciężką chorobę.
Dla mnie sama treść książki nie jest tak ważna, jak emocje, które targają kobietami. I ich dylematy, np. lecieć do Egiptu na wcześniej opłaconą wycieczkę?, jak pogodzić emocje związane z chorobami rodziców i zauroczenie neurologiem zajmującym się nimi?
Książka jest mi niesamowicie bliska. Potrafię zidentyfikować się z jedną z bohaterek, rozumiem uczucia obu, bo są prawdziwe, proste, ale nie prostackie. Po prostu ludzkie.
I maleńki fragment książki:
"Tak naprawdę nie radzę sobie wcale, choć nawet gdyby mnie torturowali, nikomu tego nie powiem.
Nie umiem być sama, nigdy się tego nie nauczyłam, pali mnie tęsknota za tym kimś wymarzonym, kto nie będzie widział we mnie aktorki, silnej, samodzielnej kobiety, kto zauważy mnie prawdziwą, wcale nie silną, wcale nie samodzielną, ale słabą, rozmemłaną, niedopieszczoną i niedowartościowaną. Każde kolejne rozstanie boli bardziej; wcale się nie uodparniam."
Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.