piątek, 31 sierpnia 2018

Langosze z dipem i "Błękit"

Z gotowanych i tłuczonych ziemniaków, które zostają po obiedzie, w Polsce następnego dnia przygotowuje się kopytka lub kluski śląskie. A na Węgrzech langosze - placki z kategorii "bieda danie". Trzeba poświęcić im trochę więcej czasu niż kopytkom, ale ciasto jest łatwiejsze do wyrobienia. Lángos to węgierski smażony na patelni placek drożdżowy z dodatkiem gotowanych ziemniaków i mąki. Podaje się go z tartym serem, masłem czosnkowym albo śmietaną kwaśną lub z cukrem. Ja zrobiłam do niego dip na bazie gęstego jogurtu, czosnku i pierwszych w tym roku papryczek jalapeno.




Składniki (na 8 sztuk):

"Danie inspirowane podróżą 4." - zaproszenie do udziału w akcji

Serdecznie zapraszam do udziału w kolejnej edycji mojej akcji kulinarnej


Wakacje, które prawie się kończą, to dla większości z nas czas urlopu i podróży.
Dlatego po raz czwarty zapraszam do dzielenia się przepisami na dania, które podpatrzyliśmy w podróży, jedliśmy w restauracjach czy w przydrożnych bistrach. Nie muszą to być dokładnie te same dania, bo często kucharze strzegą swoich przepisów i niechętnie się nimi dzielą. Wystarczy, że któreś z dań w podróży zainspiruje Was, by je powtórzyć i przygotować podobne w zaciszu swojej kuchni.

Podkreślam, że ta akcja nie ma na celu prezentowania tylko potraw charakterystycznych dla kuchni poszczególnych krajów czy regionów.  A podróż nie oznacza tylko wyjazdu za granicę. W swoim kraju też możemy zostać zaskoczeni daniem, które będziemy chcieli odtworzyć w swoim domu. Tutaj tworzymy przepisy inspirowane tymi, których próbowaliśmy w podróży. Dlatego we wpisie proszę o umieszczenie zdjęcia z odwiedzonego regionu, by pokazać, że danie jest powiązane z podróżą do konkretnego miejsca (geograficznego, a nie lokalu).


Warunki akcji (muszą być spełnione wszystkie):


czwartek, 30 sierpnia 2018

Zielona fasolka w sosie z żółtych pomidorów i papryki

Stali goście tego bloga wiedzą, że jestem pomidorową maniaczką i uprawiam co roku ok. 20 odmian tych przepysznych owoców. Wśród nich są pomidory żółte. Mam starą odmianę o dużych owocach (zwykle przekraczających masę 0,5 kg), z których bardzo łatwo zdejmuje się skórkę. Poza tym uwielbiam papryki i tych też mam kilka różnych odmian. Zimą kupiłam nasiona, z których miały wyrosnąć czerwone i mięsiste papryki czerwone. Okazuje się, że wyrosły papryki białe o cienkiej skórce. Do pieczenia się nie nadają, ale ze względu na zdecydowany smak, są świetne do sosów. Postanowiłam zatem wykorzystać jedne i drugie, by przygotować z nich aromatyczny sos do zielonej fasolki z myślą o zimowych zapasach.




Składniki (na 6 słoików o pojemności 370 ml):

"Twarz Grety di Biase" Magdaleny Knedler

"Twarz Grety di Biase" Magdaleny Knedler to książka, przy której czytelnikiem targają różnorakie emocje.




środa, 29 sierpnia 2018

Królik duszony w pomidorach

Latem takiego dania nie może zabraknąć na moim stole, bo uwielbiam królicze mięso i jestem prawdziwą pomidorową maniaczką. Z czystym sercem polecam to danie, bo królik wychodzi bardzo soczysty, a nie ma przy nim zbyt wiele pracy.




Składniki:

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Mozzarella w kwiatach cukinii

Dzięki własnemu warzywnikowi mam dostęp do świeżych kwiatów cukinii. Zauważyłam, że można je już kupić na bazarach i w niektórych większych sklepach. To świetny produkt do faszerowania, we Włoszech w codziennym użytku, dla Polaków wciąż zaskakujący. Kwiaty najlepiej jest zrywać o poranku, bo są wtedy otwarte. Łatwo je wtedy faszerować i widać, czy nie ma w nich żadnych owadów. Przy zrywaniu należy pamiętać o tym, by zawsze zostawić choć jeden kwiat męski (o odróżnieniu kwiatów męskich od żeńskich będzie niżej). Jeśli kwiaty nie zostaną wykorzystane od razu, warto włożyć je do miski z zimną wodą. Dziś proponuję faszerowanie cukinii mozzarellą, zwłaszcza że na rynku pojawiły się malutkie kuleczki, idealne do tego zabiegu 😊




Składniki (na 2 porcje):

Tarte Flambée (Flàmmeküeche) w sierpniowej piekarni i "Uczucia zaklęte w kamieniu"

W tym miesiącu Amber w swojej piekarni zaproponowała nam Tarte Flambée (w tłumaczeniu bezpośrednim - podpłomyk). Jak podaje Amber na swoim bogu, wypiek ten wywodzi się z rejonu Kochersberg położonego na północnym-wschodzie Alzacji, a popularność zdobył w XIX wieku. Tradycyjnie przygotowywały go bogate rodziny wiejskie, które stać było na piec do pieczenia chleba. Flàmmeküeche (w wersji niemieckiej) zwykle piekło się w trakcie rozpalania pieca, sprawdzając przy okazji jego temperaturę odpowiednią do wypiekania chleba. Można powiedzieć, że to rodzaj alzackiej pizzy. Tylko ciasto musi być bardzo cienkie! Kiedy ciasto drożdżowe będzie już gotowe, wałkujemy je jak najcieniej, smarujemy niezbyt obficie créme fraîche, a potem posypujemy bekonem, cebulą i serem i wkładamy do rozgrzanego pieca. W Alzacji tarte flambée podaje się zazwyczaj na dużej rustykalnej drewnianej desce. Tradycyjnie używa się sera munster, ale można też wykorzystać gruyere czy tomme albo inny dobrze topiący się żółty ser. Żeby danie było bardziej letnie, zrezygnowałam z bekonu i zastąpiłam go świeżymi kurkami. Zamiast gałki muszkatołowej użyłam w związku z tym rozmarynu. Nie wiem, czy to nadal Tarte Flambée, ale nie miałam ochoty na jakiekolwiek mięso.




Składniki:

niedziela, 26 sierpnia 2018

Aromatyczny sok pomidorowy i "Dom pełen słońca"

Sok pomidorowy to napój, który bardzo lubię i często gaszę nim pragnienie. Ubiegłoroczny sok ziołowy i sok naturalny cieszyły się wzięciem moich domowników. W tym roku oprócz nich postanowiłam zrobić sok bardziej zdecydowany w smaku.




Składniki:

piątek, 24 sierpnia 2018

Na grzyby! i "Apartament w Paryżu"

Nie wyobrażam sobie lata bez wypadu na grzyby. W tym roku nie mam na to zbyt wiele czasu, więc na razie byłam tylko raz. W wielu miejscach sucha ściółka nie pozwala na rozwijanie się grzybów, ale są miejsca, gdzie niektóre  rosną sobie w najlepsze. Dla mnie las to nie tylko źródło grzybów, lecz przede wszystkim miejsce, w którym można pooddychać trochę innym powietrzem, odpocząć od codziennych obowiązków, odreagować i zregenerować się.





poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Ocet z jabłkowych obierków i "Napisz do mnie"

W swojej kuchni używam dużo octu jabłkowego i często wybieram go zamiast soku cytryny. Do niedawna nie udawało mi się zrobić domowego octu, choć wszyscy zapewniali, że jest to banalnie łatwe i w zasadzie nic nie trzeba przy nim robić. Podchodziłam do niego wiele razy, ale za każdym razem, zanim doszło do fermentacji octowej, na wierzchu pojawiała się pleśń. Pogodziłam się z tym. A w ubiegłym roku dzięki Hajduczkowi (autorce bloga Hajduczek naturalnie dziękuję 😊) dowiedziałam się, na czym polegał problem. I mam! A dziś się nim chwalę 😉, bo obierków z jabłek ci u mnie dostatek w tym roku, kompostownik nie nadąża z ich przerabianiem, więc co mają się marnować 😉 Jabłka mam z własnego sadu, więc wiem, że nie ma w nich żadnej niepotrzebnej chemii. Nie musiałam więc ich myć i skorzystałam z naturalnych drożdży, które znajdują się na skórkach owoców.




Składniki: