Mamy kalendarzową wiosnę, a mnie dzisiejsza pogoda jakoś jesiennie nastraja. Niebo zachmurzone, wieje silny wiatr, pada. I naszła mnie ochota na pieczone warzywa, choć wczoraj miałam na nie zupełnie inny pomysł. Do tej pory jadałam kalafiora klasycznie, jak niemal każdy Polak - ugotowany w osolonej wodzie i podany z bułką tartą podsmażoną na maśle. Przypomniałam sobie jednak proszony obiad u Afgańczyka sprzed lat. Podał wtedy m. in. kalafiora ugotowanego w wodzie z octem (duuuużo octu). Zaskoczyło to bardzo moje kubki smakowe wtedy, więc dziś do kalafiora i octu zastosowałam łagodzące dodatki, łącząc tym samym smaki typowo polskie z bliskowschodnimi. Szczegóły niżej.
Składniki:
pół kalafiora
3 marchewki
2 liście laurowe
źdźbło trawy żubrowej
łyżeczka soli
3 czubate łyżeczki tahini
2-3 łyżki octu jabłkowego
6 dużych liści mięty
pół pęczka kolendry
olej
- Warzywa obrać. Kalafiora podzielić na mniejsze części.Umieścić warzywa na blasze.
- Pod kalafior podłożyć liście laurowe. Na blasze ułożyć trawę żubrową. Polać wszystko olejem.
- Piec warzywa ok. 40 minut w piekarniku w temp. 180 stopni C. (Można w większej temperaturze. Ja piekłam równolegle chleb marchewkowy i od niego zależało ustawienie piekarnika).
- Po upieczeniu warzywa podzielić na mniejsze części.
- Dodać rozdrobnione zioła (mięta, kolendra), tahinę, ocet i sól.
- Wszystko cierpliwie zmiksować np. w malakserze. Mi w pewnym momencie zabrakło tej cierpliwości i wyszło prawie-puree ;)
------------
Podobne:
Pieczeń mielonka z fasoli |
Pulpety cieciorkowo-dyniowe |
Pieczona dynia z sosem śliwkowym |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.