Letnia szarlotka wygląda tak samo jak ta, którą pieczemy jesienią i zimą - składa się z kruchego spodu, masy jabłkowej, bezy i kruszonki. Ale ponieważ piecze się ją teraz z letnich i bardzo soczystych jabłek (papierówek, pirosów czy smalcówek), trzeba ją nieco inaczej przygotować. Doprawiam ją też inaczej, bo rozgrzewający cynamon nie pasuje do letnich upałów. Zdecydowanie lepiej sprawdzają się cytrusowe smaki i aromaty.
Składniki (na blachę (20 x 32) cm):
Masa jabłkowa
kilogram jabłek
2 łyżki cukru
2 szczypty zielonego, mielonego kardamonu
skórka i sok z połowy cytryny
Ciasto
400 g mąki (użyłam orkiszowej typu 630, ale można spokojnie pszennej, tylko wtedy pewnie mniej tłuszczu będzie potrzeba)
szczypta soli
skórka z połowy cytryny
łyżeczka (6 g) proszku do pieczenia
15 g cukru waniliowego
5 żółtek
150 g zimnego masła
Beza
5 zimnych białek
szczypta soli
4 łyżki cukru
- Jabłka obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
- Cytrynę wyszorować i zetrzeć z niej skórkę.
- Do jabłek dodać połowę startej skórki z cytryny i sok z połowy cytryny. Wymieszać.
- Jabłka doprawić cukrem i kardamonem. Wymieszać i przełożyć na sito, by odsączyć sok podczas przygotowywania ciasta.
- Mąkę wymieszać z solą, cukrem waniliowym i skórką z cytryny.
- Białka oddzielić od żółtek. Do ciasta dodać żółtka.
- Masło (nie musi być prosto z lodówki, ale nie może też być za miękkie) pokroić i dorzucić do mąki z żółtkami.
- Włączyć piekarnik na 220 stopni C.
- Wyrobić ciasto na niezbyt gładką masę (powinno być w większości grudkowate).
- 3/4 ciasta przełożyć na formę wyłożoną papierem do pieczenia. Posklejać i wyrównać powierzchnię, a po bokach uformować wyższy rant. I teraz można postępować na 2 sposoby: albo ten blat teraz podpiec w piekarniku, w temperaturze 220 stopni przez ok. 10 minut, albo ciasto piec potem dłużej, włączając opcję pieczenia od spodu.
- Jeśli nie chcecie podpiekać blatu/spodu, włóżcie go do lodówki.
- Zimne białka ubić na sztywno ze szczyptą soli. Dodać do białek cukier i ponownie miksować na sztywno.
- Odsączone z soku jabłka wyłożyć na kruchy spód ciasta. Na jabłka wyłożyć pianę z białek, a na górę - resztę ciasta w postaci kruszonki.
- Ciasto wstawić do piekarnika i od razu obniżyć temperaturę do 200 stopni. Piec ok. 20-25 minut, po czym - jeśli nie podpiekało się spodu - piec jeszcze 10 minut na programie pieczenia od spodu.
- Gorącą szarlotkę wyłożyć na kratkę do ostudzenia.
O książce pt. "Barcelona na zawsze" Anny B. Kann przypomniałam sobie podczas lektury "Początku" Dana Browna. Sięgnęłam po nią z sentymentu do Barcelony.
Po niedawnej śmierci męża i psa Ewę dopada depresja. Nie chce jej się wychodzić z łóżka, robić zakupów, zajmować domem. Jej życie toczy się jedynie wokół córek, które trzeba zawieźć do szkoły i przywieźć do domu i które trzeba nakarmić. Ewa tak naprawdę nie jest w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, za czym tęskni - czy za ukochanym pupilem, czy może za Paco, którego zostawiła w Barcelonie w chwili, gdy się jej oświadczał, a może za mężem, z którym była w separacji. Dociera do niej, że Jacek nigdy jej nie kochał, że to jej zawsze bardziej zależało na tym związku.
Wszystkich niepokoi stan, a jakim znajduje się Ewa, więc stale w jej domu ktoś jest - albo starsza siostra Maria, albo Janusz, przyjaciel z dawnych lat i kolega po fachu. Dopiero, gdy Ewa podejmuje decyzję, że kancelaria Jacka pozostanie w jej ręku, ale trzeba będzie znaleźć kogoś do jej prowadzenia i zrobić remont, życie kobiety zaczyna nabierać sensu i mieć cel.
Fabuła książki jest dość ciekawa, choć - jak dla mnie - trochę niezgrabnie napisana. Przeszkadzały mi bardzo przypisy, które pojawiały się niemal na każdej stronie. Nie wnosiły one nic znaczącego do książki, a z kontekstu można się było domyśleć, kim są wymieniane postaci czy rodzaje ruchów bądź tańca. Tych przypisów było zdecydowanie za dużo i bardzo rozpraszały.
Długo zastanawiał mnie tytuł i tak naprawdę końcówka pozwoliła mi zrozumieć, dlaczego autorka właśnie taki wybrała dla swojej książki.
Spodziewałam się wielu spacerów po słonecznej Barcelonie, oddania klimatu zatłoczonej i gwarnej La Rambli, uroku wąskich uliczek w okolicy katedry, jakichś emocji ze sztuką Gaudiego. Zabrakło mi tego. Dostałam natomiast słabe studium kobiecego smutku z nie do końca wiadomego i uświadomionego powodu. Barcelona pojawia się w książce dopiero pod koniec i - jak dla mnie - tylko na moment. Przedstawiona jest bardziej w encyklopedyczny sposób, bez emocji i żaru, który leje się tam z nieba. Zdecydowanie nie jest główną bohaterką, jak sugerowałby tytuł. Książka natomiast oddaje klimat andaluzyjskich flamenco i tanga, którymi postaci występujące w książce są oczarowane. Taniec autorka opisuje niesamowicie wyraziście i drobiazgowo. Czasem ma się wrażenie, że wystarczy moment, by gdzieś obok poleciała muzyka w wykonaniu np. Paco de Lucia.
Jeśli szukacie klimatu Barcelony, wybierzcie inną książkę.
60/2018 (352 str.)
u Darii |
lato/niebieski |
jak się kończy |
wielka litera |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.