Imbirową wersję crème brûlée jadłam po raz pierwszy kilkanaście lat temu w jednej z warszawskich suszarni. Smak mnie wtedy jakoś nie rzucił na kolana, ale zaintrygował na tyle, że robię ją u siebie co jakiś czas według swojej receptury. To świetny deser na zimową porę. Ja żegnam się nim ze słodyczami na kilka tygodni. Ważne jest to, by użyta śmietana nie była zbyt tłusta i była kwaśna. Deser najlepiej smakuje po całkowitym ostudzeniu, wtedy czuć smak imbiru.
Składniki (na 5 dużych kokilek lub 4 duże i 3 niskie):