niedziela, 6 listopada 2022

Aromatyczny kwas buraczany i obalanie mitów o nim

W okresie jesienno-zimowym zakwas buraczany przygotowuję co drugi tydzień, bo dobrze wpływa na odporność i wspaniale smakuje. Rok temu w pewnej internetowej telewizji oglądałam odcinek poświęcony jego wykonywaniu. I doznałam szoku poznawczego, bo takich głupot od dawna nie słyszałam. Nic dziwnego, że ludzie rezygnują z samodzielnie wykonywanych kwasów, octów czy pieczenia chleba na zakwasie, skoro wpuszcza im się takie banialuki, albo wszystko komplikuje. Do rzeczy zatem: Wykonanie kwasu buraczanego zajmuje kilkanaście minut. Potem trzeba o niego codziennie dbać (szczegóły niżej), bo na gotowy czeka się zazwyczaj 4-5 dni (wszystko zależy od temperatury w pomieszczeniu), a przez ten czas sporo się dzieje. Wielkość kawałków buraków wrzucanych do zakwasu nie ma znaczenia. Zasada jest jedna - muszą się zmieścić przez otwór naczynia. Bzdurą jest, że im większy kawałek, tym lepiej, bo będzie tonął. Prowadzącej wspomniany program i kobiecie, która rzekomo wykonuje ten zakwas często, zabrakło doświadczenia i podstawowej wiedzy z fizyki - pływanie ciał zależy m. in. od gęstości i objętości ciała, ale nie od masy!!! Przykład? Bardzo proszę: okręty pływają po powierzchni podobnie do pióra czy patyka, ale kamienie lub pierścionek toną. Podobnie jest z warzywami i owocami. Te, które mają gęstości większe niż gęstość wody (gęstość wody wynosi 1 g/cm³), będą tonąć. Przykładem są ziemniaki, marchew, pietruszka, czy buraki. A pływać będą np. nieobrane mandarynki, jabłka, pomidory, nieobrany czosnek i cebula itp., bo mają gęstości mniejsze. Do zakwasu używamy wody o większej gęstości ze względu na zawartość cukru i soli, ale nadal buraki - niezależnie od wielkości kawałka - będą w niej tonąć. Dlatego nastawiając zakwas trzeba wziąć pod uwagę to zachowanie się i kilka innych szczegółów, o których niżej.


 

Składniki (na słój 3 l):

"Stary kuferek" Grażyny Jeromin-Gałuszki

No i stało się 😔 Moment przeczytania piątego i ostatniego tomu cyklu "Dwieście wiosen" Grażyny Jeromin-Gałuszki odwlekałam w czasie. Jednak ciekawość, co do tego, czym zaskoczy mnie Autorka, wygrała i "Stary kuferek" przeczytałam. Tym razem pisarka zbiera całą historię i rozwija w czasach współczesnych, przypominając czytelnikowi o starym kuferku, który schowała 200 lat wcześniej założycielka Osady.