piątek, 12 sierpnia 2022

"Malinowa Trufla" Iwony Walczak

Z twórczością Iwony Walczak spotkałam się w kwietniu tego roku przy okazji lektury książki "Śniadanie na skale". To nie był dobry początek, ale ponieważ w biblioteczce czekała jeszcze "Malinowa Trufla", postanowiłam pisarce dać jeszcze jedną szansę. I dobrze zrobiłam! Choć zielona okładka wygląda bardzo optymistycznie, historia nie należy do różowych.




"Potrzeba mi jeszcze tylko posklejać tę rodzinę, dopiero wtedy odkryję siebie na nowo" - coś w tym jest.
Ponad 40-letnia Elżbieta mieszka ze schorowaną matką, mężem i młodszym synem w rodzinnym, podupadającym domu. Swoją emeryturę matka pozostawia sobie, nie dokładając się ani do rachunków, ani do kosztów remontu domu. Kobieta ciągle narzeka i podsłuchuje. Faworyzuje młodszą córkę, która sporadycznie ją odwiedza. Ale przede wszystkim kobieta wpędza Elżbietę w kompleksy i poczucie winy.
Z kolei mąż Elżbiety jest typowym pasożytem, który nie dość, że nie pracuje, to jeszcze oczekuje, że Becia podstawi mu obiad pod nos, posprząta, opierze i wszystko sama załatwi. A on w świętym spokoju będzie korzystał z komputera.
Nawet w pracy współpracownicy i szef nie traktują jej poważnie, również zwracając się do niej per Becia. A przecież Elżbieta jest w firmie księgową z właściwym spojrzeniem na dobro firmy, dbającą o jej wizerunek i interes.
Jedyną osobą, która służy Elżbiecie moralnym wsparciem jest jej młodszy syn, który jednak spędza w domu coraz mniej czasu.

Pewnego dnia Elżbieta wpada na pomysł założenia bloga, który pisze jako tytułowa Malinowa Trufla. Dzieli się na nim swoimi myślami, choć nie pisze wprost o swoich problemach, niedocenianiu, sponiewieraniu. Daje się jednak odczuć jej ogromną samotność.
Wkrótce na jej drodze staje dwóch mężczyzn. Już po prologu wiadomo, że wybierze jednego z nich. Którego? I co na to mąż?

Podejrzewam, że jest wiele kobiet podobnych do Elżbiety, które wpadły w pewien marazm czy rutynę i straciły poczucie swojej wartości, które poświęciły się najbliższym, a ci odpłacają im - w najlepszym wypadku - obojętnością i ciągłymi oczekiwaniami. Historia przedstawiona przez Iwonę Walczak to jedna z wielu. Napisana jest w prosty sposób, a przez to staje się taka zwykła, codzienna, czasem niezauważana. Sytuacja Elżbiety wydaje się totalnie beznadziejna - bezrobotny mąż ceniący sobie święty spokój, utyskująca i zgorzkniała matka wiecznie obrażona i narzekająca na córkę, zaniedbany i wymagający remontu dom i wreszcie perspektywa utraty pracy. Kobiecie trudno w tym wszystkim normalnie funkcjonować, zwłaszcza że nie zatraciła poczucia piękna i estetyki, wciąż stawia rodzinę na pierwszym miejscu, dba o nich i stara się o ich miłość. Dlatego powoli gromadzone oszczędności przeznacza na ratowanie domu.

Nic dziwnego, że pewnego dnia ulega przystojnemu Julianowi i godzi się na układ z nim. Odzyskuje w ten sposób swoją godność, poczucie kobiecości oraz uświadamia swoją wartość. A gdy dociera do niej, że ma coś, czego nie posiada jej młodsza siostra, Elżbieta jakby odżywa. I ten powiew świeżości tchnie z kart książki.

Polecam tę prostą historię odnajdywania siebie dzięki odzyskanej sile kobiecości.


16/2022 (336 str.)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.