Dawno kasza jaglana nie gościła na moim stole i postanowiłam to nadrobić ;) Danie szybko się robi. Dla mnie istotne jest też, że można zrobić jakby "na zapas" - świetnie przechowuje w lodówce i można odgrzewać. Przyznaję, że jest wtedy smaczniejsze, bo smaki się przegryzą.
Składniki:
200 ml kaszy jaglanej
duża marchew
mała pietruszka
2 cm świeżego imbiru
2 łodygi selera naciowego
20 cm pora
łyżka tahiny
250 g tofu
sól
pieprz czarny
2 źdźbła trawy żubrowej
ewentualnie wrzątek
- Kaszę jaglaną wypłukać w kilku wodach przecierając ziarna między palcami.
- Do kaszy wlać 800 ml wody.
- Marchew, pietruszkę i imbir obrać i pokroić w cienkie słupki (julienne). Dorzucić do kaszy jaglanej.
- Do garnka z kaszą włożyć trawę żubrową. Gdy kasza zacznie się gotować, zmniejszyć moc palnika.
- Por pokroić na talarki grubości do 5 mm.
- Łodygi selera pokroić na kawałki szerokości ok. 5-10 mm.
- Warzywa dorzucić do kaszy, gdy ta będzie al dente.
- Potrawkę doprawić tahiną (to jedyny tłuszcz w potrawce potrzebny do rozpuszczenia witaminy A z warzyw), pieprzem czarnymi i ziołowym oraz solą.
- Tofu pokroić w kostkę. Dodać do kaszy tuż przed wyłączeniem palnika. Delikatnie zamieszać.
Pisałam już kiedyś, że nie przepadam za opowiadaniami. Okładka mnie jednak skusiła 😉i sięgnęłam po "Cichą 5", czyli zbiór opowiadań napisanych przez Katarzynę Bondę, Małgorzatę Kalicińską, Kasię Michalak, Krystynę Mirek, Nataszę Sochę, Małgorzatę Wardę i Magdalenę Witkiewicz.
Wszystkie opowiadania łączą bohaterowie w jakiś sposób związani z mieszkaniami w warszawskiej kamienicy przy ulicy Cichej 5.
Poznajemy historię 7 różnych postaci, które przy okazji Wigilii przypominają sobie koleje losu swojego życia i decyzje, które na nie wpłynęły.
Mnie najbardziej podobało się opowiadanie Nataszy Sochy "Niebieski język" o zwariowanej babci, która w głębi duszy jest młodą osobą, tylko lustro płata figle, skóry na ciele jakby więcej, no i jest babcią mężczyzny, który często ją odwiedza i z którym wiążą ją bardzo bliskie relacje. I jak tu pogodzić temperament i charakterek i diagnozę lekarską "rak w lewym płucu"? Cudowne i optymistyczne, mimo wszystko opowiadanie.
Najbardziej wzruszyło mnie natomiast opowiadanie "Serce", które napisała Małgorzata Warda. O żonie i córeczce, które zostają same po śmierci męża i ojca w wyniku wypadku drogowego oraz o tym, że jednak daje znać o sobie przez mężczyznę, któremu przeszczepia się serce zmarłego.
Do tej pory nie przeczytałam niczego tej autorki. Po przeczytaniu "Serca" muszę to nadrobić.
Opowiadania polecam! Wszystkie są bardzo nastrojowe i idealnie na czasie. Przestrzegam jednak przez pewnym błędem, który ja popełniłam - czytałam w drodze do i z pracy. Przez to nie miałam ciągłości, bo trzeba było przerwać, by nie pojechać przystanek za daleko. Albo - co najbardziej denerwowało - koniec opowiadania następował w trakcie podróży. I co dalej? Wziąć się za nowe, czy przemyśleć dopiero co przeczytane? Nie znoszę tego.
grudniowe szaleństwo |
Opowiadania ze świątecznej serii Filii jeszcze przede mną a przystanek zdarzało mi się już przejechać, ale przy powieściach :)
OdpowiedzUsuńMnie się też zdarzało przejechać przystanek lub dwa ;)
UsuńWczoraj zabrałam się za kolejny tom opowiadań. Tym razem w domu.
Co zamiast tofu dodać do potrawki?
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł na kaszę jaglaną.
Książka interesująca. Od 3 lat tęsknię do czytania w komunikacji miejskiej ;)
Jeśli potrawka ma być wegańska, proponuję pieczarki, choć one zmienią smak dania. W wersji mięsnej mogą być kawałki kurczaka lub indyka.
UsuńRozumiem, że doszło do jakiejś drastycznej zmiany i dlatego nie czytasz w komunikacji miejskiej. W moim mieście to duża oszczędność i na paliwie, i na parkowaniu, a w drodze powrotnej również na czasie. A lektura wtedy jest miłym odreagowaniem od pracy.
Czyli co, te opowiadania bardziej optymistyczne niż te w Księgarence?
OdpowiedzUsuńJa będę czytać ją w domu, pod kołdrą, w czasie ferii, więc nie będę miała Twojego dylematu :)
Według mnie bardziej optymistyczne.
Usuń