piątek, 13 stycznia 2017

Pieczony karp z pietruszką i po pokazie filmu "Powidoki"

Po wczorajszym pokazie "Powidoków" Andrzeja Wajdy poranek upływa mi leniwie, ale wciąż pod wrażeniem filmu, o czym niżej. A teraz czas na propozycję piątkowego obiadu. Zapraszam Was na pieczonego karpia podanego z pieczoną pietruszką. Smaczny, aromatyczny i sycący posiłek idealny na zimowy i śnieżny piątek :)




Składniki:


kawałki karpia (u mnie najczęściej części z płetwami ogonowymi)
suszony lubczyk
suszony czosnek

sól
pieprz
olej 
pietruszka korzeniowa (jedna duża na porcję)

  1. Na blasze polanej olejem ułożyć kawałki karpia.
  2. Skórę ryby naciąć ostrym nożem, by smak przypraw przeniknął do rybiego mięsa.
  3. Rybę posypać ze wszystkich stron solą, pieprzem i lubczykiem, a z jednej strony dodatkowo suszonym czosnkiem.
  4. Przykryć rybę np. folią aluminiową i wstawić do lodówki na kilka godzin.
  5. Pietruszkę umyć i obrać. Pokroić wzdłuż na ćwiartki. wrzucić do formy lub na blachę. Polać olejem.
  6. Pietruszkę piec 20 minut pod przykryciem w temperaturze 180 stopni C., a potem jeszcze 20 minut, by nabrała koloru.
  7. Piec rybę pod przykryciem 20-30 minut (w zależności od wielkości ryby) w temperaturze 180 stopni C, a potem jeszcze 20 minut bez przykrycia.
  8. Rybę podawać na upieczonej pietruszce posypanej solą.






We wstępie napisałam, że wczoraj byłam na pokazie ostatniego filmu Andrzeja Wajdy pt. "Powidoki". Muszę przyznać, że pięknie pan Wajda się z nami pożegnał.

"Powidoki" to opowieść o polskim awangardowym malarzu Władysławie Strzemińskim (w tę rolę wcielił się Bogusław Linda). W filmie poznajemy go po II wojnie światowej jako twórcę Sali Neoplastycznej w Muzeum Sztuki w Łodzi oraz uwielbianego przez studentów profesora i wykładowcę w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych (PWSSP), której był współzałożycielem. Mimo swojego inwalidztwa (w czasie I wojny światowej stracił lewą rękę, prawą nogę i widzenie na jedno oko - tego ostatniego niestety nie widać w filmie) okazuje się być pogodnym człowiekiem o dużym poczuciu humoru.
Prof. Strzemiński miał wyklarowaną opinię na temat sztuki i jej tworzenia, co kłóciło się ze zdaniem ówczesnej frakcji rządzącej w Polsce i bloku wschodnim. W 1950 r. na polecenie Ministra Kultury i Sztuki stracił stanowisko wykładowcy w PWSSP ze względu na nierespektowanie doktryny racjonalizmu socjalistycznego. Usunięto go ze Związku Polskich Artystów Plastyków, co spowodowało, że nie mógł zaopatrywać się w farby w sklepie dla artystów. Wkrótce zaczęto usuwać wszelkie ślady jego twórczości (usunięto jego obrazy z Sali Neoplastycznej i przemodelowano ją, zniszczono płaskorzeźbę w kawiarni Egzotyczna) w myśl zdania "Artystę można zabić na dwa sposoby mówiąc o nim za dużo albo... nic". Strzemiński należał do tej drugiej kategorii.
Twórcy "Powidoków" podkreślili dużą rolę studentów Strzemińskiego, którzy wyszukiwali mu różne miejsca pracy, by mógł zarabiać, dostawać kartki żywnościowe i jako tako utrzymywać siebie i córkę Nikę, która po śmierci matki (Katarzyny Kobro) była zmuszona zamieszkać w Domu dla Dziewcząt, bo do ich mieszkania zakwaterowano kogoś innego. Władza jednak śledziła Strzemińskiego i na kolejnych posadach nie mógł długo zagrzać miejsca.
Film pokazuje też postać roztropnej córki Strzemińskiego, Niki, którą gra Bronisława Zamachowska. Dowiadujemy się też o znajomości Strzemińskiego z różnymi artystami zachodnimi. Spotykamy również z Julianem Przybosiem (w tej roli Krzysztof Pieczyński), który wstawia się za Strzemińskim u rubasznego Ministra Kultury i Sztuki (gra go Szymon Bobrowski) i odwiedza artystę w jego domu.

Polecam ten dość przejmujący film o tym, jak człowiek lub doktryna jest w stanie zniszczyć człowieka i twórcę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.