Otacza mnie mnóstwo ludzi, na których mogę liczyć i którzy podtrzymują mnie na duchu. Dlatego postanowiłam podnieść się z dołka i zacząć wychodzić z tego mojego Rowu Mariańskiego, o którym pisałam w poniedziałek. Ileż można czytać (nawet jeśli to się bardzo lubi) lub oglądać filmy? ;) Nie mogę jednak przyjmować każdej dotychczasowej pozycji, by ustawić się odpowiednio.Przenoszenie różnych artykułów z jednego pomieszczenia do drugiego jest rzeczywiście bardzo trudne i wymagające czasu, z drugiej jednak strony muszę się ruszać i być w jako takiej formie, by rehabilitacja przebiegła sprawniej i bardziej efektywnie. Przypomniała mi się pewna opowieść, którą czytałam w dzieciństwie, chyba o Józefie sprzedanym przez własnych braci. Niestety książka (a tak naprawdę cała seria) była tak często użytkowana, że po wielu latach była w strzępach i chyba już jej nie ma w rodzinnym domu. W związku z tym nie jestem w stanie sprawdzić, czy to o niego chodziło. Pamięć też szwankuje. W każdym razie główny bohater tej opowieści miał z innymi chłopcami w swoim wieku stoczyć walkę z lwem. Przed walką poprosili o ugotowanie grochówki, zupy, która miała dodać im sił. Też lubię grochówkę, więc zakładam, że mnie też doda sił i pozwoli podźwignąć się z dołka.
Składniki:
pół szklanki grochu łuskowego (połówki)
marchew
pietruszka
cebula
kawałek selera korzeniowego
ziemniak
2 listki laurowe
majeranek suszony
sól
pieprz
2 ząbki czosnku
- Groch opłukać w kilku wodach. Zalać wodą (przynajmniej 3 razy więcej niż grochu) i ugotować na miękko. Uwaga! Strasznie kipi, więc tuż przed zawrzeniem, trzeba zdjąć pokrywkę z garnka.
- Podczas gotowania grochu przygotować warzywa na zupę.
- Marchew, ziemniak i selera obrać i pokroić w kostkę.
- Cebulę obrać i przepołowić. Dorzucić do garnka z warzywami.
- Obieramy pietruszkę i wrzucamy w całości do garnka z warzywami (po ugotowaniu zupy pietruszkę wyrzucam).
- Do warzyw dolać ok. 1,5 litra wody, wrzucić liście laurowe i zagotować. Po zawrzeniu, zmniejszyć gaz.
- Gdy groch będzie prawie miękki, przelać go do garnka z warzywami razem z wodą, w której się gotował. Gotować całość do miękkości warzyw i grochu.
- Pod koniec gotowania zupy wsypać duuuużo (ok. 2 łyżek) majeranku.
- Doprawić zupę solą i pieprzem. Wyłączyć palnik.
- Zetrzeć do zupy czosnek.
- Dla zagęszczenia zupy część grochu można zmiażdżyć.
Proszę wybaczyć jakość i wygląd zdjęć - za lustrzankę się nie chwytam, bo boję się, że ją poobijam i uszkodzę. Zostaje aparat kompaktowy. Otoczenie moich dań pozostawia wiele do życzenia. Wiem, ale dotychczasowe miejsce przeznaczone do jedzenia musi poczekać do odzyskania sprawności ruchowej.
-----
Podobne:
Grochówka po szwedzku |
Kapusta z grochem |
Grochówka |
Jeszcze niedawno skwer przed oknem zasypany był śniegiem, a któregoś dnia na drzewach pojawiła się szadź. Wygląd drzew skąpanych w słońcu był niesamowity.
A mnie wtedy wzięło na książkę ks. Andrzeja Duklewskiego pt. "Na Wschodzie i Syberii wczoraj - dzisiaj...". Mam ją od miesięcy, ale jakoś czasu na nią nie było. A nie jest to łatwa lektura...
Autor jest misjonarzem na tamtejszych terenach i w książce umieścił historie, wspomnienia, myśli i świadectwa wiary (katolickiej lub prawosławnej) ludzi mieszkających w okolicach Tomska, Nowosybirska, Kujbyszewa, Władywostoku, w Jakucji i w Kazachstanie. Trzeba tu dodać, że mianem "okolice" określa się tam odległości rzędu nawet 200 km.
Większość zdjęć zamieszczonych w książce to zdjęcia Autora i ks. Marka Jaśkowskiego (również misjonarza na tamtych terenach) z Syberii (są też na okładce), gdzie zima trwa prawie 9 miesięcy. W Jakucji (największa republika Federacji Rosyjskiej we wschodniej części Syberii) temperatury w ciągu roku wahają się od ok. -60stopni C do ok. +40 stopni C. Tamtejsi urzędnicy wprowadzili ustawy według których, gdy temperatura spadnie do -45 stopni do szkoły nie chodzą pierwszaki, a gdy temp spadnie do -50 stopni, wole mają wszystkie dzieci. Ktoś pamięta lub wie, jak jest u nas?
Choć książkę niezbyt łatwo się czyta ze względu na różne sposoby wypowiedzi przeróżnych ludzi, ze względu na dużo literówek lub błędów stylistycznych oraz nieprzychylne czytelnikowi łamanie tekstu (papier dobrej jakości, ale widać, że książka wydana była przy niskim budżecie), to warto ją przeczytać, by uświadomić sobie, jacy ludzie zostali wywiezieni z Polski, Litwy, Łotwy na tamte tereny. Jak przyszło im tam walczyć o byt, o zachowanie tożsamości, człowieczeństwa i wiary. Warto przypomnieć, że ta ostatnia była zakazana i groziła śmiercią, która spotkała wielu posługujących tam księży i zakonników oraz wyznawców religii katolickiej i prawosławia. Wielu ludzi poddało się wówczas naciskom władzy i przestało praktykować oraz przekazywać wiarę kolejnym pokoleniom. Autor opisał wspomnienia ludzi, którzy dopiero po czasach pieriestrojki usłyszeli o Biblii i Chrystusie. Często wyobrażamy sobie misjonarza jako kogoś, kto pracuje w Ameryce Południowej, Afryce czy na Filipinach, a zapominamy o Federacji Rosyjskiej, w której ze względu na duże odległości i politykę żyją ludzie nieznający żadnej religii lub mający o niej mgliste pojęcie.
W książce nie brak też historii z terenów, gdzie działało UPA i opisów ich bestialskich poczynań. Czasami to nie temperatury Syberii i zmarzlina tych terenów mroziły krew w żyłach. Ks. Duklewski dołącza też teksty "ku pokrzepieniu serc" autorstwa Cypriana Kamila Norwida, Zofii Kossak-Szczuckiej, Jana Pawła II, tamtejszych pokornych biskupów żyjących bez przepychu jak normalni ludzie i innych.
Właśnie dokupiłam grochu, bo... mam ogromną ochotę na grochóweczkę :) będzie jutro na obiadek.
OdpowiedzUsuńJa zjadłam resztkę :) A na jutro muszę coś wymyślić.
UsuńTrudna lektura, ale na pewno potrzebna, chociażby po to by się zatrzymać i docenić to co mamy i jak żyjemy.
OdpowiedzUsuńGrochóweczkę bym zjadła :)
Warta uwagi na pewno. I rzeczywiście człowiek się cieszy, że żyje tu i teraz w innej rzeczywistości.
Usuń