Mijający tydzień okazał się bardzo pracowity, ale udało mi się zrobić wszystko to, co zaplanowałam, a nawet więcej 😊 W ogródku ozdobnym posadziłam sadzonki aksamitek, kilka odmian mieczyków, moją ulubioną tuberozę. W tym roku wróciłam do zapomnianych lwich paszczy, astrów, maciejki, gazanii i floksów. Nasiona wysiałam przed Wielkanocą, więc wyrosły porządnie i nie bacząc na ewentualne niższe temperatury w okolicach zimnych ogrodników, postanowiłam wsadzić je na docelowe miejsca na rabatach kwiatowych.
A potem przyszedł czas na podziwianie szybko postępujących zmian w sadzie.
Jeszcze tydzień temu jabłonie były obsypane kwiatami
Uwielbiam te białe kwiaty z różowym nalotem od spodu.
30 kwietnia pokazywałam tutaj (klik!) najstarszy krzew pigwowca, a 3 maja owoce osiągnęły wielkość ok. 2 cm w średnicy.
Rozwijają się kwiaty na pigwie. A jeszcze tydzień temu na drzewku widać było tylko liście.
Na krzakach agrestu widać już owoce w różnych rozmiarach.
Najbardziej zadziwiają mnie jednak porzeczki. Do tej pory uważałam, że to typowo letnie owoce. Ten rok chyba będzie wyjątkiem od reguły.
Tydzień temu obsypane owocami były porzeczki: czerwona i biała.
Czarna zaś kwitła w najlepsze przyciągać pszczoły i trzmiele.
Po kilku dniach i na niej pojawiły się owoce.
Kwitnienie kończy porzeczka krwista.
Miałam się jej pozbyć, bo jest mało przydatna w ogrodzie. Tak naprawdę przyciąga do siebie tylko ludzkie oczy, bo kwiaty ma piękne. W moim ogrodzie stawiam jednak na funkcjonalność, a nie jedynie walory estetyczne.
Dlatego pozostanie w nim berberys Thunberga jako krzew, który nie tylko ładnie się prezentuje, ale też przyciąga owady.
Obficie kwitną krzaki aronii, które kuszą owady, o dziwo - wróble, ale i ślimaki, niestety.
Niezwykle obficie obsypane kwiatami są borówki amerykańskie. W tym roku nie miałam kiedy ich przerzedzić, więc jeśli opady będą tak słabe jak dotychczas, owoce za duże nie urosną.
Sporo owoców widać na wiśniach. Bardzo się z tego cieszę, bo w zeszłym roku przemarzły i nie zrobiłam żadnego przetworu z tych owoców. W tym roku wiążę z nimi nadzieję.
Podobnie jak z truskawkami, które kwitną niesamowicie. Już nie mogę się doczekać ich smaku.
Mam też sporo nadziei na owoce winorośli. Mam kilka odmian o różnym przeznaczeniu. Cieszę się, że przetrwały mrozy zimą. Mam nadzieję, że temperatura w połowie maja nie obniży się zanadto i zawiązki kwiatów dadzą w tym roku owoce.
A w tunelu rośnie sobie prawie 20 odmian pomidorów. Sadziłam je ze sporym poświęceniem. Przy sadzonkach widać pojemniki, w których rosły wcześniej. Zawsze je zostawiam do czasu zbioru owoców, by pozyskać z nich nasiona tych odmian, które nam smakują.
Pracy w ogrodzie jest sporo i choć wieczorami padam ze zmęczenia, to staram się jednak jeszcze trochę poczytać. Przy okazji kolorowego wyzwania u magdalenardo sięgnęłam po "Kaprysik. Damskie historie" Mariusza Szczygła z charakterystyczną okładką w agrafki.
Książka jest dość specyficzna. Szczygieł porusza w niej kilka prawdziwych historii kobiet, m. in. Izabelli Skrybant - Dziewiątkowskiej (wokalistki Tercetu Egzotycznego), Idy Kamińskiej (aktorki teatralnej i filmowej żydowskiego pochodzenia, nominowanej do Oscara za rolę w filmie produkcji czechosłowackiej; po wydarzeniach marca 1968 zdecydowała się opuścić Polskę) czy Małgorzaty Tadeusiewicz (żony rektora Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie). Inspiracją jednego rozdziału była kartka znaleziona w warszawskiej kawiarni na Nowym Świecie. Znalazły się na niej nazwiska 21 kobiet z adresami i rocznikami. Wśród nich nazwiska Hanny Krall i Krystyny Sienkiewicz.
W książce pojawiają się też kobiety nieznane, np. dentystka, która co jakiś czas fotografowała się w przeróżnych przebraniach. Jeden z tekstów to wymiana korespondencji między dwiema przyjaciółkami mieszkającymi 36 km od siebie. Inny jest zbiorem notatek Janiny Turek, która w latach 1943 -2000 zapisywała, co i kiedy zjadła, kto i kiedy ją odwiedził, ile odbyła spotkań, ile razy do kogoś dzwoniła, ile prezentów dostała i jakimi obdarowała innych, i wiele wiele innych informacji.
Książkę dostałam i dlatego przeczytałam. Na pewno sama bym jej sobie nie kupiła.
Czytając, zadawałam sobie pytanie "co autor chciał przekazać?", "po co mi o tym wiedzieć?". Zapowiadała się świetnie dzięki pierwszemu rozdziałowi pt. "Kobieta z lustra", w której autor napisał o swojej przyjaźni z Zofią Czerwińską. Jest to rozdział, który jest niejako wstępem do całego tomu. Autor wyjaśnia w nim:
Lubię pisać o kobietach, ponieważ odkrywam wtedy swoją wewnętrzną kobietę. Większość mężczyzn (...) zabija kobietę w sobie.
Ja tę swoją namówiłem do pisania.
Dlaczego tak różne teksty znalazły się w jednym tomie? Nie wiem. Czy one opisują kobiecą naturę? Poniekąd tak, ale - mam wrażenie - że bardzo pobieżnie. Brak w nich kobiecej emocjonalności, chyba że autor cytuje wypowiedzi swoich bohaterek. W tomie panuje bałagan podobny do tego z kobiecej torebki, a brak porządku, jaki utrzymujemy w mieszkaniach.
Nic się nie traci czytając teksty Szczygła. Ale też nic się nie zyskuje 😌
37/2018 (208 str.)
u Darii |
zatytułuj |
wiosna/różowy |
Szczygieł może właśnie miał taki cel - pokazać kobiety różne, kawałek ich codzienności, gry, starań...pokazuje, że kobieta ma wiele twarzy, a nie tylko żona, matka, kochanka, kucharka i sprzątaczka?!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia z ogrodu, do pozazdroszczenia :) Fajny pomysł na oznaczenie pomidorów i zebranie właściwych nasion - niby najprostsza rzecz, a jak ułatwia życie!
Zupełnie nie pomyślałam o takim spojrzeniu na kobietę. Być może właśnie tak chciał nas przedstawić autor.
UsuńOpisywanie bardzo pomaga, zwłaszcza przy tak dużej ilości odmian i samych sadzonek. Stosuję ten system od lat. Pozwala też posadzić pomidory w odpowiedniej kolejności (chodzi mi o okres dojrzewania i wielkość krzaków).