niedziela, 30 czerwca 2019

"Kurhanek Maryli" Ewy Bauer

"Kurhanek Maryli" Ewy Bauer to książka, o której słyszałam tylko, że warto ją przeczytać. Nie miałam jednak pojęcia, o czym jest i przyznaję, że jak na początek to urlopu, to zaczęłam od wysokiego "C".




Marta i jej męża, Piotra, dzieli wiele: duża różnica wieku, inny status społeczny,inne pochodzenie, inne wychowanie, inne plany na przyszłość. A jednak Marta wychodzi z założenia, że dużo zawdzięcza Piotrowi. Już we wczesnym dzieciństwie utraciła rodziców, którzy zginęli w wypadku samochodowym. Jej wychowaniem zajęła się babcia mieszkająca we wsi pod Piotrkowem Trybunalskim. Nastoletnie humory spowodowały, że uciekła z domu z mężczyzną, z którym wiązała duże nadzieje. Niestety okazał się on oszustem i Marta, by się jako tako utrzymać została prostytutką. Wyrwał ją z tego Piotr, szanowany lekarz z piotrkowskiego szpitala.
I wydawałoby się, że dwudziestolatka bez szkoły trafiła do raju. A jednak... Piotr chciał żony nie tylko ładnej, ale i z klasą,według własnego wyobrażenia. Zakazał więc Marcie kontaktów z babcią  i sąsiadami o niejasnej przeszłości. Marta miała też gotować i zajmować się domem pod dyktando teściowej. Z czasem musiała mieć zgodę na skończenie szkoły, podjęcie pracy zawodowej, wychodzenie z domu, spotykanie się z innymi... A to dopiero początek...

Przez prawie całą długość książki współczułam Marcie. Nie miałam żadnych znajomych, o przyjaciołach nie wspominając. Z czasem pojawił się jeden, który - w przekonaniu Marty - uciekł przed nią (nie wiedziała, że on też miał swoje kłopoty, z którymi musiał sobie poradzić). Mąż stosował wobec niej szantaż emocjonalny, teściowa z kolei była wpatrzona w synka jak w obrazek i nie rozumiała, dlaczego ożenił się z wieśniaczką bez wykształcenia i właściwego dla ich klasy wychowania. Nie miała do kogo zwrócić się o wsparcie czy pomoc. Wstyd jej było, że zajmowała się prostytucją i mąż wykorzystywał to w dowolnym momencie, strasząc, że wszystkim o tym powie. Na domiar złego kolejne zdrady Piotr tłumaczył oschłością emocjonalną Marty, więc to ona była winna, a nie zdradzający ją mąż. A jakby tego było mało - Piotr miał świetną reputację jako miejscowy lekarz oraz zaczął tworzyć wśród sąsiadów i znajomych obraz żony niezrównoważonej psychicznie i niezajmującej się dzieckiem (nieważne, z jakiego powodu musiała wyjeżdżać z miasta). W sytuacjach konfliktowych uświadamiał więc Marcie, że gdyby ona zaczęła opowiadać o ich małżeńskich kłopotach, ludzie uwierzyliby jemu, a nie jej.
Marta zatem była wciąż stawiana między młotem a kowadłem. Musiała stale wybierać pomiędzy rozwiązaniem trudnym i trudniejszym. Wciąż miała w życiu pod górkę.

Na szczęście w momencie, gdy zadałam sobie pytanie, ileż jeszcze kłód życie rzuci Marcie pod nogi, pojawiło się światełko w tunelu.

Polecam tę bardzo emocjonalną książkę. Przyznaję, że popłakałam się przy niej w pewnej chwili, co od dawna mi się nie zdarzyło. Współodczuwałam kłopoty i emocje Marty. A jednak cieszę się, że książkę przeczytałam.


31/2019 (256 str.)

5.

Siła imion
łowię słowa 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chętnie poznam Twoje zdanie na temat tego wpisu lub przepisu. Zostawisz kilka słów w komentarzu?
Dziękuję, również za lajki na fb oraz serduszka na Instagramie :-)
Komentarze z lokowaniem produktów nie będą publikowane.